"Wesele" w reż. Ryszarda Peryta w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Tych, którzy zastanawiają się, czy najpierw zabrzmi oberek, czy krakowiak, spotka rozczarowanie. Uwerturą do "Wesela" jest zasłaniająca scenę ponura i wieszcząca malarska impresja na temat obrazu Wyspiańskiego "Chochoły". Ten wstęp dobitnie wprowadza w nastrój rozgrywki z sumieniem, z tym, "co się w duszy komu gra...". Minęło 100 lat od premiery, a "Wesele" wciąż czyta się na nowo i ciągle jest ważne, gdy w narodowej kadzi nieustannie się mąci. Na różne sposoby interpretowano zawarte w nim symbole. Bywało dramatem niemal satyrycznym, gdy akcenty kładziono na to, co Wyspiański nazywa "narodową szopką", ale jeszcze częściej szukano w nim wskazań ideowych. W Teatrze Nowym reżyser Ryszard Peryt czyta je dziś z intelektualną rozwagą, z wielką wrażliwością na słowa i znaki. Jego "Wesele" nie gubi przy tym niczego z wartości uniwersalnych. To przejmująca rozmowa z sumieniem - co dobitnie zaznacza wprowadzając Sumienie upostaciowane (Maria