"Jak zostałam wiedźmą" Doroty Masłowskiej w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Dionizy Kurz na swoim blogu.
Cyrk, jarmark, baloniki, konik na biegunach (zaskakująco refleksyjny w wykonaniu Pawła Wawrzeckiego) - to był teatr w czystej postaci. Mam na myśli sztukę "Jak zostałam wiedźmą" Doroty Masłowskiej wystawioną w warszawskim Teatrze Studio w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Przedstawienie miało w sobie coś z atmosfery objazdowego teatrzyku z dawnych lat. Postaci były wyraziste, kostiumy krzykliwe, a pomieszane konwencje jednak komunikatywne dla młodych widzów. Język spektaklu posiadał wszystkie zalety tekstów Doroty Masłowskiej, czyli był na wskroś współczesny, ocierający się czasami o pospolitość, ale jednocześnie bardzo poetycki. Ciekawym dopełnieniem przedstawienia była wibrująca w tle, grana na żywo przez Voo Voo, skomponowana przez Wojciecha Waglewskiego muzyka. Sztukę można analizować na parę sposobów, spektakl zawierał kilka warstw interpretacyjnych, tak jak lubię. Uważam, że taki właśnie powinien być teatr. Pierwszą perspektywą,