"Taniec albatrosa" w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
SUBTELNY HUMOR I KILKA KRESEK WYSTARCZY, BY POSTAWIĆ DIAGNOZĘ JAŁOWEGO ŻYCIA WSPÓŁCZESNYCH BOURGEOIS. Dialog toczy się leniwie. W ogrodowej altanie troje ludzi: brat, siostra i przyjaciel domu. Ich spojrzenie na rzeczywistość różni się we wszystkim. "Taniec albatrosa" to najnowsza premiera w Teatrze Współczesnym. Thierry, zoolog, właśnie kupił stary, pełen uroku dom, nazywany przez siostrę zwyczajną ruiną. Chce uciec od zgiełku i opartego na pozorach życia. Siostra i przyjaciel domu, przekonani o swojej nowoczesności, czują się wyzwoleni od konwenansów i zasad. "Studiują" pseudonaukowe pisemka, z których czerpią wiedzę o nowinkach. Siostra Thierryego podejmuje decyzję o rozwodzie, nie mogąc pogodzić się z incydentalną zdradą męża. Thierry, związany z młodą kobietą, chce żyć po swojemu, ale nie dąży do stałego związku. Snobizm i brak własnych poglądów przypominają jakże znaną nam postawę lemingów. W kwestiach politycznych, gende