Janusz Opryński przeniósł na scenę "Łaskawe" Littella, Agata Duda-Gracz mit o świętej Wilgefortis, Krzysztof Warlikowski zmierzył się z siedmioksięgiem Marcela Prousta. Polski teatr w ostatnich miesiącach odzyskał zdolność opowiadania - pisze Jacek Wakar w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Minęło cztery i pół roku, gdy Jacek Głomb, szef legnickiego Teatru Modrzejewskiej, ogłosił "Manifest kontrrewolucyjny", w którym wprost nawoływał do powrotu do scenicznych opowieści. Mało kto wziął go wówczas poważnie. Wielu uznało, że skoro Głomb czas świetności kierowanej przez siebie instytucji ma za sobą, za wszelką cenę próbuje zwrócić na siebie uwagę, idąc pod prąd prawie wszystkim. W modzie i w poważaniu była przecież dekonstrukcja, najchętniej mówiło się nie o premierach i gotowych przedstawieniach, ale o różnych "work in progress". Teatr zamieniał się w wielkie laboratorium i funkcjonował sam dla siebie, niemal zapominając o publiczności. Zdawało się, że jest ona niemalże zbędnym dodatkiem. Przyjdzie na spektakl - dobrze. Nie przyjdzie - nic strasznego się nie stanie. Głomb tymczasem stawiał sprawę jasno: "Nie chcemy i nie będziemy tworzyć teatru, który odrzuca i uznaje za banał historie z początkiem, środkiem i ko