- Z całą świadomością tego, jak daleko odszedłem od bezkrytycznej fascynacji Lupą jako człowiekiem i jego teatrem, mogę powiedzieć, że nigdy nie spotkałem nikogo ważniejszego, jeśli chodzi o problematykę tworzenia teatru, a także ważniejszego dla mnie autorytetu życiowego - mówi Marcin Wierzchowski w rozmowie z Feliksem Platowskim w Teatrze.
FELIKS PLATOWSKI Zapamiętałem Cię jako słuchacza zajęć Leszka Kolankiewicza na Wydziale Wiedzy o Teatrze w Akademii Teatralnej w Warszawie. Było to dwadzieścia lat temu, pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Zajęcia nazywały się "poszukiwania teatralne". Czy już wtedy myślałeś o własnej praktyce teatralnej? MARCIN WIERZCHOWSKI Jak sobie przypominam siebie z tamtego czasu, to... patrzę na siebie ze wstydem. (śmiech) W tamtym czasie założyłem grupę teatralną, bo czułem, że teatr jest mi do czegoś potrzebny. I nie wiedziałem wtedy za bardzo do czego. Podczas zajęć Kolankiewicza patrzyłem z podziwem na kolegów, którzy byli bardzo określeni w swoich poszukiwaniach teatralnych - głęboko zainteresowani Grotowskim albo teatrem alternatywnym, którego ja wtedy prawie nie znałem. Kolankiewicz, poprzez spektakle, które pokazywał, nieco otwierał mi oczy, ale i tak czułem się kompletnie zielony. Grupa teatralna, którą prowadziłem, była anglojęzyczn