O fenomenie granego od ponad 10. lat spektaklu "Szalone nożyczki" opowiada dyrektor Teatru Dramatycznego w Białymstoku Piotr Półtorak.
Dlaczego przedstawienie nie schodzi ze sceny? Piotr Półtorak: Ten spektakl to pewnego rodzaju fenomen. Gdziekolwiek jest grany, cieszy się dużym powodzeniem. To przedstawienie w dużej części interaktywne, a przy tym bardzo dobrze zrobione. Kiedy "Szalone nożyczki" wchodziły na scenę, dla dorosłego widza było to coś nowego. Wówczas z reguły spektakle nie były tak interaktywne. Widz może tu współdecydować o kierunku, w jakim podąża przedstawienie i myślę, że to jest największą siłą "Szalonych nożyczek". To ponwżne wyzwanie aktorskie - taka wielość zakończeń, które trzeba opanować? - Na pewno tak. Aktorzy musieli przepracować każde zakończenie. Z reguły w naszym spektaklu, choć zdarzały się wyjątki, była wskazywana jedna osoba. Zdaje się, że produkując "Szalone nożyczki" ówczesny dyrektor teatru - Piotr Dąbrowski - zatrudniając gwiazdy z Warszawy chciał zdobyć większą publiczność? - Zgadza się. Teraz Wojciecha Wysockiego z