Patrzę na to i chętnie bym się śmiał. Ale nie mogę. Bo oprócz ludzkich przywar i małości w molierowskim stylu, mamy do czynienia z niezwykłym, archetypicznym misterium. Na naszych oczach rozgrywa się wszechludzki, ponadhistoryczny dramat ofiarnego kozła. I nie mogę na to patrzeć inaczej jak z pełnym napięciem i współczującą uwagą - pisze Dariusz Jezierski na portalu info-poster.eu.
Widziałem dziś Cezarego Morawskiego na dworcu kolejowym. Czekano na niego. Z powrotnym biletem, który wciąż jeszcze - przynajmniej teoretycznie - może mu się przydać. Wbrew powszechnemu mniemaniu nie został on bowiem "wybrany", "wyznaczony", a jedynie rekomendowany władzom województwa. Mogą jego kandydatury nie zatwierdzić i, zważywszy na formy i eskalację protestów, a także polityczne sympatie ich samych, to wcale nie jest wykluczone, choć mało prawdopodobne. Bo jest druga strona medalu - ustępstwo względem zbuntowanego teatru, w dodatku nagłośnione medialnie, byłoby niebezpiecznym precedensem, prawda? Ale wróćmy do Morawskiego. Oczywiście, uważam, że nie powinien być rekomendowany przez komisję. Nie zasłużył, a wręcz przeciwnie, zrobił wszystko, żeby przez normalnie procedujące gremium zostać odrzucony. Stało się jednak inaczej. I oto Cezary Morawski stał się personifikacją wszelkiego zła tego świata. Dla ogromnej części teatralnych ś