Pusta, aseptyczna przestrzeń. Zimne światło jarzeniówek. Sterylna sala, w której dokonuje się eksperymentów na żyjących organizmach. Już nie teatr, a laboratorium. Materiałem doświadczalnym są bohaterowie sztuki? Niepodobnego. To widzowie wzięci są pod lupę W spektaklu "Ontologiczny dowód na moje istnienie" Joyce Carol Oates, wyreżyserowanym przez Agnieszkę Olsten, nie ma tradycyjnego podziału na widownię i scenę. Przestrzeń gry-eksperymentu obejmuje całą salę. Drapieżny kontakt Bohaterowie sztuki pozostają w bliskim, cielesnym, drapieżnym kontakcie z publicznością. Zaczepiają widza, prowokują, drażnią, szydzą lub uwodzą. Konfrontacja bywa agresywna. - Na co się tak, k..., gapisz! - wrzeszczy jeden z bohaterów do subtelnej pani na widowni. Inny znów uwodzi bogu ducha winne dziewczę z publiczności. Na twarzy "ofiary" pojawia się onieśmielony nieco uśmiech. Na to tylko czekał aktor. W jednej chwili zmienia się z uwodzi
Tytuł oryginalny
Widz pod lupą
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza - Trójmiasto nr 22