- Nie interesuje mnie tylko "dobrze wykonana robota", ale proces, dojście do sytuacji scenicznej. Wspólnie: reżyser, aktor i widz, bo traktuję widza jako aktywnego uczestnika przedstawienia - mówi REDBAD KLYNSTRA.
Agnieszka Berlińska: Na stronie internetowej Wrocławskiego Teatru Współczesnego komentarze do Gier w twojej reżyserii są entuzjastyczne. Ale jeden z widzów pisze, że po piętnastu minutach z przedstawienia wyszło kilka starszych osób i że przypomina to spór romantyków z klasykami. Czy rzeczywiście jest jakiś konflikt młodych twórców ze starszymi? Redbad Klynstra: Nie wydaje mi się, aby to była kwestia wieku. Nie jest to konflikt starzy-młodzi, raczej wyostrzył się podział między - nazwijmy to - tradycyjnym teatrem i teatrem, który powstaje na trochę innych zasadach, korzysta z innych środków i inspiracji. Ale ja nie jestem z nikim w konflikcie. Próbuję się po prostu odnieść do rzeczywistości. A.B.: "Tradycyjny teatr" też próbuje odnieść się do rzeczywistości. Co wyznacza różnice? R.K.: W tradycyjnym teatrze dobre przedstawienie to zbiór dobrze zagranych ról. Najbardziej liczy się warsztat i technika. Aktor w takim teatrze rzadziej ulega