O premierze "Chorego z urojenia" i innych wydarzeniach końca sezonu - mówi Jan Nowara, dyrektor Teatru im. Siemaszkowej w Rzeszowie.
Rz: "Chory z urojenia" to dziś bodaj najczęściej grany tytuł Moliera w Polsce. Poza rzeszowskim wystawieniem w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza zaplanowano również premierę w marcu we Wrocławiu, w Teatrze Polskim. Co takiego przykuwa uwagę w molierowskiej komedii - hipochondria, czy coraz większe używanie przez Polaków różnych medykamentów? Jan Nowara: Waldemar Śmigasiewicz napisał w programie do przedstawienia: "Żyjemy pomiędzy śmiesznością a tragicznością, gdzie figura tragiczna wieńczy nasze komiczne istnienie". I właśnie takiego przekazu mogłem się spodziewać, powierzając realizację arcykomedii Moliera artyście, którego wielką pasją intelektualną i twórczą jest Witold Gombrowicz. Nasz chory z urojenia, czyli Argan, w tej roli Marek Kępiński, będąc komicznym i godnym szczerego śmiechu, na końcu stanie się tragiczny. Można by powiedzieć, że w oczach Śmigasiewicza, tak samo jak u Moliera, świat jest pacjentem, który jest nieulecz