W finale "Klasyki Żywej" znaleźli się też autorzy już dawno zbawieni, jak choćby Aleksander Fredro. Okazuje się jednak, że nawet jemu w dzisiejszej Polsce nie wiedzie się najlepiej, choć to przecież konserwatysta - pisze w swoim felietonie Jacek Kopciński, redaktor naczelny miesięcznika Teatr.
Poznaliśmy finalistów "Klasyki Żywej", którą na naszych łamach tak podsumowuje Kalina Zalewska: "Wśród autorów konkursowych przedstawień w 2019 roku triumfował Jarosław Iwaszkiewicz, który najwyraźniej wydostał się z czyśćca, do jakiego zstępują zmarli pisarze, i został przez współczesnych ponownie doceniony". Czy ten eschatologiczny comeback mógłby się zdarzyć bez ministerialnej dotacji? Niewykluczone, przecież Iwaszkiewicz ze swoją nienormatywnością i krytycznym stosunkiem do Kościoła pasuje do naszej sceny jak ulał. Co innego Jakub Gawatowic, Stanisław Herakliusz Lubomirski czy Stefan Grabiński, którym bez konkursu pewnie trudniej byłoby znaleźć w ich zaświatach powrotną drogę do teatru. W finale "Klasyki Żywej" znaleźli się też autorzy już dawno zbawieni, jak choćby Aleksander Fredro. Okazuje się jednak, że nawet jemu w dzisiejszej Polsce nie wiedzie się najlepiej, choć to przecież konserwatysta. Mówi o tym ze swadą profes