EN

26.04.1981 Wersja do druku

Widmo nadziei

"Tylko ty, Irydionie, nie opu­szczaj mnie śród zimnego świata słuchaczy, tylko ty mi nie daj uczuć chłodu, który mi na czoło od twarzy ludzkich powiewa; a gdybyś widział na mnie idące węże, weź w rękę harfę Lilli Wenedy i przemień te gady w słuchaczów..." - tak pisał Ju­liusz Słowacki w liście "Do autora Irydiona". I podobnie jak uczynienie ze stada węży uważ­nych słuchaczy miało ocalić kró­la Derwida od śmierci, tak pra­wdziwa potrzeba poezji może ocalić dla teatru dramaty Słowac­kiego. Ocalić w ich codziennym żywocie. Jedno i drugie równie jest trudne, choć nie niemożliwe. Zabójczy chłód sali "uziemia" w oka mgnieniu najwspanialsze inscenizacje. Cóż powiedzieć o tych, którym do doskonałości da­leko? Krakowskie przedstawienie "Lilli Wenedy" w inscenizacji Krystyny Skuszanki (1973) powszechnie zostało przyjęte z entuzjazmem, jako odkryw­cze i żywe. I choć tak inne by­ło niż chce tradycja - bardzo z ducha i myśli Słowacki

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Widmo nadziei

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 9

Autor:

Agata Tuszyńska

Data:

26.04.1981

Realizacje repertuarowe