"Widma" w reż. Barbary Sass w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Recenzja łódzkiego portalu kulturalnego www.reymont.pl.
Barbara Sass wyreżyserowała już w Teatrze im. Jaracza lepsze przedstawienia, na przykład znakomite Trzy siostry. Wyreżyserowała nawet lepszą sztukę na temat społeczeństwa irlandzkiego - interesujące Tańce w Ballybeg. Pokazane właśnie na Dużej Scenie Widma według sztuki Mariny Carr to spektakl zaledwie poprawny. Głównie z powodu słabości tekstu. Wymowa spektaklu jest paradoksalnie - nachalnie jednoznaczna, a jednocześnie niezrozumiała i niejasna. Główna, a w oryginalnym tekście sztuki także tytułowa bohaterka, Porcja Coughlan, żyje w konflikcie z tradycyjnymi normami i powszechnie przyjętym stylem życia. Śmierć brata bliźniaka, z którym nadal czuje instynktowną więź, czyni ją nieprzystosowaną do wymagań społeczeństwa. A właściwie do wymagań jego męskiej części. Bohaterka przedstawiona jest jako ofiara świata zdominowanego przez mężczyzn, którą zrozumieć mogą tylko inne kobiety. Kobiety mają tu więcej empatii, więcej temperamentu