"Malte" albo "Tryptyk marnotrawnego syna" to kolejny w serii wielkich autorskich spektakli Krystiana Lupy. Jest to przedstawienie przesycone smutnym, dekadenckim pięknem, a zarazem nieprawdopodobnie wręcz trudne w odbiorze. Zaplanowano je pierwotnie na trzy kolejne wieczory: w wersji premierowej "Maltego" można było jednak obejrzeć w dwóch, siłą rzeczy - arcydługich - sesjach. Nic więc dziwnego, że momentami przedstawienie Lupy ryzykownie wystawia na próbę zwykłą fizyczną odporność widzów. Trudno wszakże ocenić, czy skróty nie spowodowałyby całkowitej, nieodwracalnej zmiany w teatralnej materii "Maltego". Lupa podjął się trudu przekładu na język teatralny trzech fragmentów prozy Rilkego, które skupił wokół motywu dzieciństwa, dojrzewania artysty, jego samotności, narastającego poczucia inności. Nie zamierzał przy tym weryfikować mitu Rilkego - mitu przedwcześnie dojrzałego chłopca, stworzonego tyleż przez niego samego (chociażby w listach
Tytuł oryginalny
Widma w dziecięcym pokoju artysty
Źródło:
Materiał nadesłany
Glob 24 nr 8