- Nie ma co ukrywać - to sztuka feministyczna. Pokazuje niemożliwość porozumienia się kobiety z mężczyzną - mówi reżyserka BARBARA SASS przed premierą "Widm" w Teatrze im. Jaracza w Łodzi (24 września).
Leszek Karczewski: Widma? Jakie? Barbara Sass, reżyserka: Trojakiego rodzaju. Oryginalny tytuł to imię głównej bohaterki: "Porcja Coughlan"... - W Jaraczu początkowo miało być nawet "Widmo", ale to kierowało interpretację w stronę trzeciorzędnego horroru. Natomiast "Widma" już nie są dosłowne. Po pierwsze chodzi o prawdziwą zjawę, ducha Gabriela Scully, nieżyjącego od 15 lat bliźniaczego brata Porcji, który pojawia się na scenie. Drugie znacznie widm to emocje targające główną bohaterką. Marina Carr stworzyła interesującą niejednoznaczną postać. Porcja ma w sobie i gniew, i ciepło, i namiętność - wszystko naraz. Po trzecie widmami zdają się być otaczający Porcję ludzie. Dramat jest opowieścią o totalnym nieprzystosowaniu bohaterki. Porcja usiłuje wyrwać się z patriarchalnego modelu rodziny, całego społeczeństwa. Nie ma co ukrywać - to sztuka feministyczna. Pokazuje niemożliwość porozumienia się kobiety z mężczyzną. W