"W imię Jakuba S." w reż. Moniki Strzępki Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy im. Holoubka i Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Jacek Sieradzki, juror XVIII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Chciałoby się o tym przedstawieniu powiedzieć: dojrzałe, choć pewnie dla duetu buntowników zabrzmi to jak ciężka obelga. Ale nie chodzi o żadne klasycznienie, czy układność. Diagnozy społeczne pozostają obcesowe, śmiałe i pewnie łatwo podważalne jak każda prowokacja, niemniej prowokujące bardzo skutecznie. Uporządkowała się forma: widowisko nie jest tak rozwichrzone, jak poprzednie dzieła Moniki Strzępki, nie przypomina sterty pomysłów, które autorowi i reżyserce przyszły do głowy. Do rangi symbolu może aspirować fakt, że spektakl ma klamrową budowę, finał nawiązuje do ekspozycji, a co więcej ów finał jest jeden a nie sześć. Brak pewnej elementarnej dyscypliny mnie akurat zawsze lekko przeszkadzał w pracach duetu, więc się cieszę z tej ewolucji. Zwłaszcza, że ostrze ataku bynajmniej nie tępieje. Raczej gorzknieje (jeśli się zgodzić na tę kulawą metaforę, że ostrze może gorzknieć). Historyczny Jakub Szela dostał od galicyjski