Siedzicie sobie, jak co dzień wieczorkiem, wygodnie w fotelu przed telewizorem, a w nim leci wasz ulubiony głupawy teleturniej, słuchacie wiadomości, jakaś gadająca głowa bełkocze, sama nie wiedząc o czym. Z tej komicznej papki, co jakiś czas wybucha muzyczny tajfun z dynamiczną choreografią, który przez parę minut naprawdę zajmuje waszą uwagę i znika jak teledysk. Potem znów możecie zająć się herbatą albo rozmową. Tak wygląda schemat debiutanckiego spektaklu Teatru nr 12 - "Baśń chaotyczna". Najpierw napiszę, co mi leży na wątrobie, a potem będę to rozcieńczał w nadziejach. Od razu się przyznam, że telewizji nie oglądam, nie licząc bardzo wyjątkowych sytuacji. To zderzenie koktajlu młodzieńczej żywiołowości zmieszanej z ostrą muzyką i lunatycznego obrazu telewizyjnego, było dla mnie trudnym do zaakceptowania mariażem. Wiem, że spektakl stawał na scenie "za pięć dwunasta" i nawet nie było czasu, żeby wyczyścić wszystkie techniczn
Tytuł oryginalny
Wiatru w żagle...
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wrocławska, Robotnicza nr 62