"Wiatr w sosnach" w reż. Igi Załęcznej Stowarzyszenia Teatralnego Chorea. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Przedstawienie Stowarzyszenia Teatralnego Chorea "Wiatr w sosnach" zaczęło się i skończyło. Nie tylko nikle 40 minut zostawiło w widzach poczucie niedosytu. Przede wszystkim - niespełniona obietnica połączenia klasycznego tekstu japońskiego teatru no, "Wiatru w sosnach" Zeamiego z "Protesilasem i Laodamią" Stanisława Wyspiańskiego. Spektakl Igi Załęcznej był pokazem aktorskich możliwości, przez który ledwie przebijała fabularna osnowa. Wysnute z dramatów postacie dwóch dziewczyn/sióstr, żon/kochanek, owdowiałych/porzuconych przez jednego/dwóch mężów/kochanków łączyło jedno: szaleństwo z tęsknoty. Ekspresja dwóch aktorek, Załęcznej i Anny Bogdanowicz, oscylowała między rytuałem ofiarniczym a histerią, a środki aktorskie przywoływały to hieratyczne gesty teatru antycznego, to znów współczesny japoński taniec butoh. Ta eklektyczna forma przyniosła kilka ostrych scen, jak reminiscencja stosunku seksualnego: panny młode w śnieżnobiałyc