"Balladyna" Juliusza Słowackiego w reż. Pawła Świątka w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Pisze Tomasz Domagała, członek Komisji Artystycznej VI Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej "Klasyka Żywa".
W spektaklu Pawła Świątka wszystko zaczyna się w kinie, które reżyser konstruuje naprędce na schodach kamiennej agory (jej połowę stanowi niekamienna już widownia). To główna scenograficzna arena wydarzeń, z wielką dziurą pośrodku, która w spektaklu będzie grała to, co reżyserowi akurat potrzebne, na przykład Gopło. W scenografii Marcina Chlandy wyczuwa się już strategię narracyjną, którą posługiwać się będą twórcy przedstawienia, czego dobrym przykładem jest właśnie konstrukcja legendarnego jeziora. Chlanda widzi bowiem tę przestrzeń w sposób zgoła niebaśniowy: Gopło to w jego koncepcji zaśmiecona, bezwodna, czarna dziura otoczona betonem. I właśnie zderzenie baśniowości Słowackiego z weryzmem współczesnej rzeczywistości wydaje się kluczem do tego spektaklu. Mamy tu przy tym do czynienia z weryzmem, który balansuje na granicy pastiszu, operując zarówno kliszami, kiczem, jak i ironią. Sama zaś historia Balladyny - zbyt ambitnej