Byliśmy ostatnio świadkami niezwykłego zjawiska artystycznego. Powiedzmy sobie szczerze: jednego z ciekawszych w naszej, otwartej rokiem 1956, współczesności. Wystawiony przez opolski Teatr Trzynastu Rzędów "Kordian" znaczy ważny etap w rozwoju tego teatru. I nie tylko tego teatru. Dokonał się tu - by użyć języka tradycyjnego - skok jakościowy: z równie częstych jak nieśmiałych prób przełamywania granicy miedzy sceną a widownią, z prób, do których polski teatr zdążył się już spokojnie przyzwyczaić - wyciągnięto wniosek radykalny, rewolucyjny. Sprawę potraktowano konsekwentnie, nie poprzestając na galwanizowaniu form tradycyjnych, nie poprzestając na półśrodkach, na eksperymentach przypominających bojaźliwego kąpielowicza, który wielkim palcem lewej nogi próbuje, czy woda zimna, po czym palec ów wycofuje ze strachem. Aktorzy schodzący ze sceny po to, by przebiec parę kroków pomiędzy widzami i czym prędzej uciec po schodkach z powrotem -
Tytuł oryginalny
Wewnątrz "Kordiana"
Źródło:
Materiał nadesłany
Współczesność nr 13/117