Tytuł tego przedstawienia niektórych zapewne zbulwersuje: "Sweet Fifties" po polsku znaczy przecież "słodkie lata pięćdziesiąte". Ironia i żart kryjące się w tym sformułowaniu nie bardzo jakoś pasują do atmosfery tamtych lat znanej nam chociażby z licznych publikacji prasowych. Mimo wszystko przyznałbym Andrzejowi Strzeleckiemu prawo do takich sformułowań. Dla mnie również, urodzonego w październiku 1956, czasy "błędów i wypaczeń" mają - tak to już jest - wymiar w jakiejś mierze groteskowy. Kojarzą się ze starymi zdjęciami z rodzinnego albumu, na których moi rodzice usadowieni pod gazetką ścienną piętnującą imperialistów, grają w warcaby w zakładowej świetlicy (brydż, jako gra "burżuazyjna", był wówczas surowo zabroniony). Mają barwę pożółkłej fotografii w tygodniku "Świat": Multanowski-senior - aktywny uczestnik zakładowego kółka teatralnego - przebrany za czerwonoarmistę prowadzi pod karabinem "imperialistyczne
Tytuł oryginalny
Wesoły show o smutnych latach
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Kulturalny