Wesoło - i jak jeszcze! - było na operetce Jana Straussa "Die Fledermaus", której polski tytuł brzmi "Zemsta nietoperza". Utwór ten znany jest u nas bardzo dobrze, gdyż libretto polskie opracował Julian Tuwim, a występowały w nim same gwiazdy: przed wojną Karwowska, Bodo, Zelwerowicz, po wojnie Polańska, Kossakowska, Wojnicki, Wyrwicz, a nawet Ochman. W Wiedniu zaś "Die Fledermaus" ceni się tak bardzo, że już dla prapremiery (1874) udostępniono jej scenę Hofoper, a później pojawiała się - i pojawia do dziś - na scenie Staatsoper, czyli (wciąż tej samej) wielkiej Opery przy Ringu, zarezerwowanej zwykle dla utworów cięższego kalibru. Pod koniec karnawału oglądałem więc "Die Fledermaus" w Operze, której widownia zapełniona była wytworną (a jakże!) i żądną zabawy publicznością. Widzowie i słuchacze nie zawiedli się: usłyszeli raz jeszcze ulubione walce i polki w wykonaniu świetnej orkiestry pod dyrekcją Siegfrieda Kohlera, lecz przede wszystk
Tytuł oryginalny
Wesoło i smutno
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski Nr 50