"Wesołą przygodą starowarszawską" nazwał Julian Tuwim swą przeróbkę farsy Stanisława Dobrzańskiego. W ujęciu i inscenizacji Teatru Muzycznego Wojska Polskiego jest to rzeczywiście widowisko i bardzo wesołe i bardzo... warszawskie. Sztuka sceniczna w rodzaju "Żołnierza Królowej Madagaskaru", trafnie oddająca klimat "Warszawki" sprzed lat siedemdziesięciu, przepojona lokalnym humorem i sentymentem do niszczonego i maltretowanego, a wciąż żywego miasta - może liczyć na murowane powodzenie. "Gwoździem" sztuki jest piosenka do słów Bartelsa o wiecznie żywej Warszawie. Proste słowa piosenki brzmią niezwykle aktualnie. Wszyscy pamiętamy tych, którzy mówili: "nie ma i nie będzie Warszawy" - a tu - "jest Warszawa". Czy można się dziwić, że publiczność warszawska jest porwana tą piosenką, tym bardziej, że śpiewa ją o Warszawie jej ulubienica, Mira Zimińska? W postaci Kamilli dała ona wykończoną postać sceniczną, porywała nie tylko podstarzałe
Tytuł oryginalny
Wesoła przygoda starowarszawska
Źródło:
Materiał nadesłany
Wolność