Od roku ubiegłego coraz gęściej powraca na sceny polskie wielki repertuar. Chciałem napisać romantyczny, ale powraca również - Wyspiański. Nie było w dziejach teatru polskiego takiego roku, ażeby równocześnie, w jednym mieście grane były "Dziady" i wystawiony był "Kordian". Jak w Warszawie. By w innych miastach oglądać się dawał "Kordian" w Krakowie, "Noc Listopadowa" w Łodzi, "Wesele" w Warszawie i we Wrocławiu. Wreszcie - "Wesele" w Krakowie. Ta konfrontacja wielkiego repertuaru z chwilą obecną jeden fakt ujawniła, chyba nieoczekiwany w tym wymiarze: zastanawiającą aktualność "Wesela". Od czasu spektaklu w warszawskim Teatrze Wojska Polskiego (lipiec 1955) rozgorzała polemika prasowa, nie pozbawiona całkiem ostrych akcentów. Polemika daleka od ostatniego słowa i rozstrzygnięcia. Ale bo kolejnym zdaniem w tej polemice jest każda dalsza inscenizacja "Wesela". Jest propozycją polemiczną polegającą - sięgam po słowa z uroczych i mądrych "Listów
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kulturalny, nr 41