Legenda alternatywy, miejsce pielgrzymek, produkt eksportowy polskiej kultury. Teatr 40 lat temu założony przez Włodzimierza Staniewskiego dziś jest zjawiskiem klasycznym. A Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice, dawniej hipisowska komuna na odludziu, prężną instytucją - pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.
Skąd się wziął Włodzimierz Staniewski pod Lublinem? Z Wrocławia. Tam z kolei przeniósł się z krakowskiej polonistyki i studenckiego Teatru STU, by trafić do Jerzego Grotowskiego - który właśnie stawał się światowym guru teatralnej awangardy. Sam Staniewski od lat bardzo niechętnie wspomina tamten etap swojego życia. Grotowski odszedł wtedy od robienia przedstawień w stronę "kultury czynnej", w której podział na aktorów i widzów zanika, a parateatralne działania służą bezpośrednio duchowym poszukiwaniom. Staniewski sam prowadził staż dla ówczesnych adeptów mistrza, ale w końcu miał mu powiedzieć: "Wiesz, spieprzyłeś sprawę, właściwie nie wiadomo, co to jest i w którą stronę idzie". Tak przynajmniej wspominał to w 1994 r. Relacje Staniewskiego i Grotowskiego byłyby tematem na osobną książkę. W każdym razie Staniewski ruszył na wschód. Podróże z wózkiem Krakowski teatrolog Tadeusz Kornaś w wyczerpującej monografii Gard