"Wesele Figara" w reż. Laco Adamika w Operze Krakowskiej. Pisze Łukasz Maciejewski w Polsce Gazecie Krakowskiej.
Opera Mozarta to pełna radości życia perełka. Jej krakowskiej wersji zupełnie brak lekkości. Miałem nadzieję, że tym razem się w końcu uda. Po pierwsze Mozart, po drugie "Wesele Figara", po trzecie Laco Adamik jako reżyser i Mariusz Kwiecień w roli hrabiego Almavivy. Nadzieje okazały się płonne. Komiczne arcydzieło Mozarta zostało zamienione w przyciężką, smutną ramotę. W tym przypadku trudno odmówić krakowskiej Operze pewnej zadziwiającej konsekwencji. Oglądając kolejne, koturnowe adaptacje legendarnych oper, czuję się jak w latach 80. XX w. Tak jakby w myśleniu o teatrze operowym nie nastąpiły żadne zmiany, obowiązywała XIX- wieczna umowa, opierająca się na poczciwej solenności w traktowaniu partytury i w prowadzeniu śpiewaków. Tej manierze uległ także wytrawny inscenizator, Laco Adamik. Posępna scenografia Barbary Kędzierskiej przypomina raczej oprawę dla "Łaskawości Tytusa" czy "Don Giovanniego" Mozarta niż roześmianego "Wesela