Po XXXVIII Warszawskich Spotkaniach Teatralnych pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.
Życie jest tylko przechodnim półcieniem/Nędznym aktorem, który swą rolę/przez parę godzin wygrawszy na scenie/W nicość przepada - powieścią idioty/Głośną wrzaskliwą, a nic nie znaczącą. Ten cytat z Szekspirowskiego "Makbeta" lubię sobie powtarzać, nie tylko wychodząc z teatru. Czy teatr spełnia jeszcze rolę lustra, w którym odbija się nasza rzeczywistość? To pytanie coraz częściej zadajemy sobie, goszcząc w przybytkach Melpomeny. A ja zadałem je sobie po zakończonych właśnie Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Jednej z najważniejszych imprez kulturalnych w naszym kraju, wydarzeniu z wieloletnią tradycją. Jeśli program Spotkań ma zawierać najbardziej reprezentatywny zestaw spektakli polskiego teatru minionego sezonu, to chyba z tym teatrem nie jest tak źle. Spektaklem, który z pewnością na długo zostanie w naszej świadomości, jest "Wesele" [na zdjęciu] Wyspiańskiego zrealizowane przez Jana Klatę w Starym Teatrze w Krakowie. Fen