Już dość dawno i dość gruntownie wyszydzone zostały dociekania na temat intencji twórcy dzieła sztuki. Syntetycznie ujęto je w kpiące pytanie "co autor miał na myśli", którego to pytania nie należy wysuwać jeśli nie chce się wystawić sobie świadectwa ubóstwa umysłowego. Tak więc powoli w teatrze autor, twórca tekstu dramatycznego staje się postacią coraz mniej ważną. Na plan pierwszy wysuwa się postać reżysera, któremu i aktor i autor jest absolutnie podporządkowany. Obowiązuje jego koncepcja, wizja, odczytanie dzieła. I coraz częściej dyskusje o spektaklu to właśnie dyskusje na temat "co reżyser miał na myśli"? Te parę uwag wstępnych jest chyba konieczne, jeśli się chce ocenić spektakl "Wesela" przedstawiony na scenie Teatru im. Jaracza. Jako, że niewiele zostało w nim z Wyspiańskiego, zaprezentowano zaś widzowi jeszcze jedną propozycję "Wesela", której twórcą jest Jerzy Grzegorzewski. Propozycja to przewrót na - i to w sensie d
Tytuł oryginalny
"Wesele" czyli co reżyser miał na myśli?
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Robotniczy nr 29