EN

27.02.2000 Wersja do druku

"Wesele"

Zdarza mi się coraz częściej czytać recenzje teatralne, które są pisane jakby obok przedstawienia lub po jego marginesach. Zamiast rzetelnego omówienia spektaklu - popis recenzenckiej elokwencji, nijak przystający do materii scenicznej. I zawsze w jakiejś masce: Narcyza. Harcownika. Szydercy. Głupio złośliwego. Nachalnego i apodyktycznego w swoich sądach. Rozdzielającego razy artystom. Najbardziej irytują mnie ci o skłonnościach grafomańskich. Obrodziło ich ostatnio ponad miarę. Daję upust swojej złości po przeczytaniu aż ośmiu recenzji ze spektaklu "Wesela" Wyspiańskiego w inscenizacji Jerzego Grzegorzewskiego na deskach Teatru Narodowego. W trakcie lektury odnosiłem wrażenie, że ich autorzy oglądali nie to samo przedstawienie. Któremu zatem sprawozdawcy wierzyć? Przedzierając się przez nadmiar wielosłowia i mało ostry opis sposobu myślenia inscenizatora, próbowałem się dowiedzieć - jakie jest to "Wesele"? Na próżno, acz nie bez zadziwiając

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 9

Autor:

Marian Sienkiewicz

Data:

27.02.2000

Realizacje repertuarowe