To "Wesele" nie karnawał, tu zmiana stroju nie zmienia istniejącego porządku. Nikt nie uwierzy Panu Młodemu, że się "lepiej miewa". Wszyscy aż za dobrze zdają sobie sprawę ze swojego miejsca w społeczeństwie, a zaklętych kręgów - błędnych kół bez wyjścia jest tyle, ile postaci. Wyrwanie się z szuflad narodowych stereotypów, które krępują, waśni, które dzielą, jest ponad siły. Żywe, z krwi i kości, świetnie zagrane postaci, tworzą skomplikowany układ ostrych konfliktów, wzajemnych żalów, nawet nienawiści. Sami sobie to czynimy: Stańczyk i Pan Młody, Hetman i Dziennikarz to ci sami ludzie. Miody już teraz wstydzi się żony "z prosta", ona już teraz narzeka, że ten "ino godo" o miłości. Dziennikarz, zapiekły w politycznych sporach, nawet nie próbuje ukryć niechęci do zrezygnowanego, zawiedzionego Poety. Żyd jest przyjmowany z taką pogardą i chłodem, że dokładnie wiadomo, czemu imię Racheli "postać rzeczy zmienia"
Tytuł oryginalny
Wesele
Źródło:
Materiał nadesłany
Goniec Teatralny Nr 25