CHYBA nie było na scenach ani ekranach "Wesela ", które zadowoliłoby wszystkich. Ile inscenizacji, tyle głośnych sporów o kształt, o sens, o interpretację aktorską i wiele innych elementów. Reżyser telewizyjnego przedstawienia, Jan Kulczyński, najwidoczniej chciał ominąć rozliczne rafy. Odrzucił (vide rozmowa z reżyserem "Ekran" nr 10 z br.) wszystkie komentarze historyczno-literackie do "Wesela", świadom specyfiki telewizji, czyli jej ograniczeń, w nich właśnie upatrywał szansę. Łudził się, że ów dramat symboliczny, nie poddany interpretacji, poprzez przekaz aktorski objawi własną ekspresję. Zaangażował więc aktorów świetnych, gruntownie przedtem skalkulowawszy ich psychofizyczne predyspozycje do poszczególnych ról. Powstało przedstawienie aktorskie, które można by potraktować jako studium obrazujące pozytywy i negatywy autonomizacji sztuki aktorskiej. Aktor zdolny wzbogacić współczesną panoramę społeczną o typy historyczne i ca�
Tytuł oryginalny
Wesele
Źródło:
Materiał nadesłany
Ekran nr 13