Zmienia się zakres wykształcenia przeciętnego Polaka. Absolwentom szkół średnich, a nawet uniwersytetów, nie mówiąc już o różnych politechnikach - dramaturgia narodowa znana jest coraz gorzej. Młodsze roczniki coraz mniej rozumieją, o co to właściwie chodzi w tych różnych "Dziadach", "Weselach" i "Nocach Listopadowych". Zaczyna się dziać z tymi utworami coś podobnego do tego, co już dawno, dawno temu wydarzyło się w Chinach, gdzie trzeba mieć solidną edukację klasyczną, by zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi w starych operach, które może właśnie dlatego zostały częściowo zarzucone i zastąpione nowymi tekstami, ponieważ były przeznaczone dla elit. A jednak ludzie chodzą oglądać te w istocie niezrozumiale utwory naszej dramaturgii - chodzą nawet po kilka czy kilkanaście razy w życiu i patrzą z zaciekawieniem, mimo iż nie wiedzą prawie nic o historycznych realiach, w kręgu których toczą się wydarzenia sceniczne. Chodzą i dosyć częst
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 16