"Wesele" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Telewizji. Pisze Piotr Legutko w Gościu Niedzielnym.
Wystawienie "Wesela" to punkt honoru każdej szanującej się polskiej sceny. Co ciekawe, tam, gdzie każdą premierę ogląda kilkaset tysięcy widzów (a bywały i miliony), czyli w Teatrze Telewizji, na arcydramat Stanisława Wyspiańskiego nie porywano się od 38 lat. To zdumiewające, bo nie ma przecież tekstu tak głęboko zaglądającego w polską duszę, tak teatralnego. A przy tym doskonale poddającego się adaptacjom do współczesności. Słowa wypowiadane przez gości i widma nawiedzające bronowicką chatę tak mocno wrosły w polszczyznę, że często nie zdajemy sobie sprawy, że "mówimy Wyspiańskim". To najmocniejszy argument przeciw tezie (znów powracającej), że to już tekst anachroniczny, niezrozumiały, odległy od wrażliwości współczesnych Polaków. Jest odwrotnie. Oglądając "Wesele" wystawione w Teatrze Telewizji (wreszcie!), nieomal dokładnie w 150. rocznicę urodzin autora, ma się wrażenie, że akcja dzieje się tu i teraz, w podzielonej, nał