Nikt chyba nie ma wątpliwości, że "Wesele" Wyspiańskiego właśnie teraz powinno być grane, bo wciąż dotyka miejsc bolesnych i drażliwych w życiu naszego społeczeństwa. A nie dlatego, że minęło dziewięćdziesiąt lat od jego krakowskiej premiery. Jest nadal paląco aktualne i zaskakuje siłą poetyckiej kreacji, która wchłania jak gąbka wszystko to, co przeżywa naród z takim trudem wyplątujący się z komunistycznego zniewolenia. Obciążony ponad miarę wadami, za które nikogo obwinić się nie da, bo są w nas. Tkwią zbyt głęboko w psychice społeczeństwa ulegającego łatwo złudzeniom, przeróżnym fobiom i euforii. Wprost wierzyć się nie chce, jak z tymi samymi ludźmi, z którymi nie tak dawno łączyła nas solidarność i wspólny cel, nie można się teraz porozumieć. Jak szybko wyrósł pomiędzy wieloma z nas, pomiędzy różnymi grupami wysoki mur obcości, a nawet niechęci. Niby jesteśmy razem, ale tak naprawdę - osobno. Du
Tytuł oryginalny
Wesele 91
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój Nr 2401