EN

20.03.2024, 09:05 Wersja do druku

Werter zdekomponowany

„Werter” , inspirowany „Cierpieniami młodego Wertera” Johanna Wolfganga Goethego w reż. Grzegorza Jaremki w Teatrze Polskim im. H. Konieczki w Bydgoszczy. Pisze Barbara Pitak-Piaskowska z Nowej Siły Krytycznej.

fot. mat. teatru

W Teatrze Polskim w Bydgoszczy Grzegorz Jaremko wyreżyserował „Wertera”, spektakl inspirowany „Cierpieniami młodego Wertera” Johanna Wolfganga Goethego, powieścią epistolarną, uznawaną za jedno z najważniejszych dzieł preromantyzmu. Stworzone w ramach rezydencji artystycznej przedstawienie przybrało formę kolażu, w którym ramy czasowo-przestrzenne opowieści nie tyle nie istnieją, co przenikają się.

W przestrzeni Sceny Kameralnej dominuje biała tkanina przypominająca rozciągnięte prześcieradło, wydziela z trzech stron miejsce dla działań. Każdy bok ma pewną skazę – nadszarpnięcie, rozprucie, dziurę. To, co pomiędzy zdaje się przypadkowe: neon przedstawiający literę „W”, w kącie rzucona kołdra, niska ławka, niewielkich rozmiarów zjeżdżalnia. W pierwszej chwili przestrzeń stworzona przez Annę Marię Karczmarską jawi się jako miejsce bez szczególnego przeznaczenia – bezpretensjonalne, dostępne dla każdego.  

Powolnym i pokracznym krokiem zbliża się do widzów intrygująca postać w czarnych trykotach nałożonych pod sztywny, welurowy uniform w kształcie serca tego samego koloru, z białą peruką w barokowym stylu. Szczupła sylwetka Adama Graczyka i przesadzonych rozmiarów odzienie podkreślają nie tylko mizerność ruchów postaci, ale także jej osobliwy rys. Swoboda aktora wciąga widza w dwuznaczną narrację – jej nieokreśloność. Brak wyraźnych granic miejsca i czasu akcji skłania do namysłu nad tym, czy to Werter opisany przez Goethego, a może personifikacja pisarza, wreszcie może to przebrany narrator czerpiący inspiracje z obydwu tych wcieleń.

Jaremko wraz z dramaturgiem i scenarzystą Mateuszem Górniakiem stworzyli historię miłości i cierpienia, które to uczucia potrafią nieustannie i jednocześnie wypełniać człowieka. Twórcy nazywają spektakl tożsamościowym kalejdoskopem, gdyż dzieje Wertera, choć kluczowe dla scenicznej narracji, stały się punktem wyjścia do prezentacji wewnętrznego rozdarcia typu bohatera, którym targają rozmaite emocje i przeżycia niezależnie od momentu historycznego. Za sprawą zręcznie użytej groteski (fantazji, niekiedy z pogranicza absurdu i farsowości, z nawiązaniami do współczesności) snują nić porozumienia między epokami.

fot. Łukasz Kulpa

I tak na przykład motyw korespondencji został potraktowany w dwojaki sposób. W jednej ze scen pisanie listów zostaje zamienione na publikowanie blogowych wpisów. W innej zaś, rozrzucaniu kopert towarzyszy muzyczny motyw z teleturnieju Wielka Gra. Zestawienie piosenki Edyty Bartosiewicz („Przemoknięte serca miast i tylko ty i ja szczęśliwi tym dniem. Bo choć zapomniał o nas świat, mokrzy od stóp do głów nie tracimy nadziei”) z egzaltacją Wertera wzbudza niczym nieskrępowany śmiech publiczności. Kolejnym przykładem dekonstrukcji skojarzeń, która nadaje danej scenie abstrakcyjny wyraz, jest rozmowa serca (Adam Graczyk) i rozumu (Emilia Piech) – daleka od górnolotnej wymiany zdań. Paląc papierosa, wymieniają uwagi jakby od niechcenia, bez emocji, zblazowani i zobojętniali. Kostiumy stworzone ze sztywnej pianki przypominające maskotki klubów sportowych, dopełniają wyrazu sekwencji.

Nie zabrakło wzmianki o miłosnym stalkingu, określanym przez psychologów jako zespół Adele lub „choroba miłości” – osoby nim dotknięte cierpią na szereg zaburzeń kompulsywno-obsesyjnych, skupiając uwagę wyłącznie na człowieku, którego darzą uczuciem. Porusza monolog bezsilnego psychologa szkolnego na temat problemów emocjonalnych młodych ludzi, nie mając do kogo zwrócić się o pomoc, popadają w depresję, rozmyślają o śmierci, popełniają samobójstwa.
„Werter” to spektakl o nieoczywistej formule, nie ma w nim przesady, niepotrzebnego patosu, a za to nie brakuje ironii i zabawności. Adam Graczyk, Emilia Piech i Michał Surówka tworzą zgrane trio, to w dużej mierze za ich sprawą stylistyczne efekty inscenizacji zostały wyważone. Powstało przedstawienie koherentne i treściwe, atrakcyjne zarówno dla młodego, jak i starszego widza.
---

Barbara Pitak-Piaskowska – doktor nauk humanistycznych, teatrolożka i kulturoznawczyni. Autorka książki „Amerykański musical teatralny i filmowy w zwierciadle groteski” oraz wielu artykułów i rozdziałów w monografiach naukowych z dziedziny historii teatru i filmu. Była członkinią Komisji Artystycznej 27. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, a także członkinią Komisji Artystycznej 9. Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”. Jest stałą współpracowniczką Centrum Badań nad Teatrem Muzycznym Uniwersytetu Adama Mickiewicza oraz członkinią Polskiego Towarzystwa Badań Teatralnych.

Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne