Jak właściwie zakwalifikować ten spektakl? Monodram? Warsztat? Próba? Joanna Szczepkowska swoim "Pokazem roli Pani Borkman" wprowadziła do teatru nowy rodzaj widowiska, dla którego dopiero trzeba wymyślić nazwę - pisze Roman Pawłowski w felietonie w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Proponuję "wernisaż teatralny". Można wchodzić, można wychodzić, można pić wino, czujcie się państwo swobodnie - w ten sposób aktorka zaczyna swój występ w Fabryce Trzciny, jakby to nie było przedstawienie, ale otwarcie nowej wystawy w Zachęcie czy CSW. Na przekór i pod prąd jest także idea tego przedsięwzięcia. Zmuszona do zrezygnowania z roli w trakcie prób do "Jana Gabriela Borkmana" w Teatrze Powszechnym Szczepkowska postanowiła publicznie pokazać efekty swojej pracy. Przyznam, że nie wierzyłem w powodzenie tego pomysłu. Różne rzeczy współczesny teatr robi z klasyką, ale wyjąć jedną postać z całej struktury i zagrać osobno - to tak, jakby wyjąć rybę z wody i kazać jej pływać. Zwłaszcza w przypadku Ibsena, który buduje cały dramat z napięć pomiędzy postaciami. A jednak Szczepkowskiej się udało: jej Pani Borkman "pływa bez wody". Usunięcie całego świata zewnętrznego wydobyło samotność tej kobiety żyjącej na zgliszczach