Wielbicielom (jak i przeciwnikom I) autorskiego, obsesyjnego teatru Krzysztofa Babickiego wydawało się oczywiste, że reżyser sięgnął w końcu po "Biesy" Dostojewskiego i to w teatralnej przeróbce Alberta Camusa. Wybór ten jest zrozumiały i logiczny także w świetle przedstawień, jakie tworzył jeszcze w studenckim teatrze "Jedynka". Odnosiły się one bezpośrednio do sfery polityki i moralności, ale widzianych poprzez wymiar metafizyczny. Wiodące motywy, powtarzające się, takie jak opozycja brudu i światłości, walka - przenikających się niekiedy - dobra i zła, znajdują rozwinięcie w obecnej premierze. Akcja zaczyna się od razu. Wchodzimy in medias res. I od tej pory musimy z napiętą uwagą, śledzić gry i relacje między postaciami. Inaczej być nie może; gęstniejący, mroczny klimat staje się nieomal namacalny. Napięcia psychiczne i bolesne, niekiedy wstrętne prawdy o człowieczeństwie przybierają realny ciężar i wymiar, tak jak to się dzieje w
Tytuł oryginalny
Werbel czasu
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wybrzeża nr 205