"Lady Sarashina" w reż. Ushio Amagatsu w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Dorota Szwarcman na swoim blogu w Polityce.
I rzeczywiście Lady Sarashina Petera Eötvösa, wystawiona w koprodukcji z paryską Opéra-Comique, jest wydarzeniem. Jeszcze parę spektakli, jeśli ktoś tylko może - bardzo warto! 80 minut bez przerwy, ale też niepodzielnie absorbujących. Przede wszystkim ujmujące jest, że przy całej japońskości - libretto na podstawie dzienników Sarashina Nikki, realizatorzy (poza niemiecko-węgierskim dyrygentem, międzynarodowym kwartetem solistów i naszym kameralnym zespołem orkiestrowym) wyłącznie japońscy, japońska z ducha scenografia, niesamowite wielowarstwowe stroje i ruch sceniczny rodem z tańca butoh, którym zajmuje się reżyser spektaklu Ushio Amagatsu - nie ma w tej muzyce cienia japońskiej cepelii. Jest to bardzo własne spojrzenie Eötvösa na Japonię, tak - jak powiedział - jakby europejski malarz zabierał się do malowania japońskiego krajobrazu. Tutaj malutka próbka (ale z inną główną solistką, o czym za chwilę). A więc nawiązanie właściwie p