Karnawałowe szaleństwa należą już wprawdzie do przeszłości, ale porcja pogodnej rozrywki w tych zabieganych czasach przecież nic zaszkodzi? Gdzie ją znaleźć? Naturalnie w teatrze, pod warunkiem, że dysponuje aktorami o tej szczególnej vis comica, która sprawia, że samo pojawienie się ich na scenie wywołuje salwy śmiechu. A któż zagwarantuje nam te przednią zabawę, jak nie radiowy Pan Sułek, czyli Krzysztof Kowalewski. Partneruje mu dzielnie, chudy jak patyk, Krzysztof Stelmaszyk i dopiero ta para, stanowiąca nawę wcielenie Flipa i Flapa daje prawdziwy koncert gry. Panowie są bohaterami spektaklu "Koniec początku", wystawionego przez Teatr Współczesny. Autor sztuki Sean O'Casey, Irlandczyk z krwi i kości, z typowym dla tej nacji rubasznym poczuciem humoru, wykorzystał odwieczny motyw walki płci. Walka odbywa się wprawdzie pod nieobecność kobiety, ale wszystkie czynione przez mężczyzn wysiłki mają ukazać marność żeńskiego rodu. Oto
Tytuł oryginalny
We "Współczesnym" jak w dell'arte...
Źródło:
Materiał nadesłany
Gość Niedzielny Nr 7