EN

20.11.2006 Wersja do druku

We Wronkach, na Mokotowie...

Pisarz wyszedł więzienia, ale w gruncie rzeczy nie odzyskał wolności. Znalazł się tylko w bardziej przestronnej celi. Płynęły tam rzeki, odbywały się wieczory autorskie, czasami udawało się oszukać nadzorców, na przykład w legendarnej sztuce "Czapa, czyli śmierć na raty", gdzie JANUSZ KRASIŃSKI opisał stalinowskie wiezienie, udając, że jest to abstrakcyjna, makabryczno-groteskowa rzeczywistość.

Pisarz dobrowolnie dał się zamknąć w więzieniu swojej pamięci i nie wyszedł, nim nie skończył tego, co sobie zamierzył. W 1956 roku na mocy amnestii wyszły z więzień tysiące ludzi. Był wśród nich dwudziestoośmioletni poeta i prozaik Janusz Krasiński [na zdjęciu z prawej]. Jego życiorys nawet w tamtych straszliwych czasach był wyjątkowy. Gdy miał szesnaście lat jako członek Szarych Szeregów wziął udział w powstaniu warszawskim. Schwytany przez Niemców trafił do Oświęcimia i Dachau. Powrócił do kraju, ale niedługo cieszył się wolnością. Gdy miał dziewiętnaście lat skazano go za rzekome szpiegostwo. Wyrok - piętnaście lat. Odsiedział dziewięć. Jeśli ktoś miał tego rodzaju przeżycia i jest artystą słowa, chciałby, wręcz musi to opisać. Okazało się jednak, że to nie takie proste. O Oświęcimiu i Dachau wolno było pisać. O Wronkach, Mokotowie, Rawiczu już nie. Pisarz wyszedł wiezienia, ale w gruncie rzeczy nie odzyskał wolno

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

We Wronkach, na Mokotowie...

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 269/18-19.11 - Plus Minus

Autor:

Marek Ławrynowicz

Data:

20.11.2006