Tytuł jest mylący, "Girls & Boys", bo możesz pomyśleć, jak autor recenzji, że całą resztę też powiedzą po angielsku... Otóż aktorka będzie tylko jedna i będzie mówiła w swoim języku niemieckim, i będzie głównie mówione. Nie czekajcie na panierkę, na superkostiumy, światła, soundtrack, nagość - byłem, widziałem, nie było - o monodramie obejrzanym w Burgtheater w Wiedniu pisze Maciej Stroiński w Przekroju.
Motto: "Skąd w was tyle słów wobec żywiołu tak przychylnego jak ja?" (Paweł Demirski, "Ciemności") Ostatni odcinek cyklu wiedeńskiego będzie z jednej strony najkameralniejszy, bo o teatrze jednego aktora, z drugiej strony - najważniejszy. Bynajmniej nie mówię, że klasyczny repertuar, Szekspir i von Horváth, jest jakiś nieważny, ale że tak powiem, klasyk nie ucieknie, nie ty zrobisz, to kto inny, nie teraz obejrzysz, to jeszcze będzie okazja, kiedyś w końcu ktoś wystawi lub zaliczysz stare. Bardziej dramatycznie jest z tekstami świeżej daty, ze świeżego bicia, z pierwszego tłoczenia. One nie wiadomo, jak długo pożyją i czy kiedyś cię czekają. "Makbet" i "Wiara nadzieja miłość" to były miłe przystawki do "iwentu" numer jeden, monodramu w prapremierze. Tytuł jest mylący, "Girls & Boys", bo możesz pomyśleć, jak autor recenzji, że całą resztę też powiedzą po angielsku... Otóż aktorka będzie tylko jedna i będzie mówiła w swoim języ