"Jutro" w reż. Eweliny Pietrowiak w Operze Wrocławskiej. Pisze Dorota Szwarcman w Polityce.
Kiedy na festiwalach, takich jak Warszawska Jesień czy wrocławska Musica Polonica Nova, wykonywane są na przykład dzieła Krzysztofa Pendereckiego z awangardowego okresu jego twórczości, młoda publiczność odbiera je entuzjastycznie. Nigdy nie reaguje w ten sposóh na jego kompozycje najnowsze, zwrócone w stronę muzycznej przeszłości. Utwory z lat 60. (np. II Kwartet smyczkowy), zwięzłei wyraziste, mają w sobie Laki ogrom energii, że nie można wobec nich pozostać obojętnym. A młodzi słuchacze, chowani na innych dźwiękach niż ich rodzice, odbierają je także zupełnie inaczej, rodzaj zaś emocji przekazywanych przez te utwory-bardziej bezpośrednio, fizycznie wręcz oddziałujących - dużo hardziej im odpowiada. Szkoda więc, że wielu utworów z tych czasów dziś się już nie gra - kompozytor woli rzeczy bardziej aktualne, na samego siebie sprzed niemal pół wieku patrząc z pewnąpohłażliwością. A przecież choćby "Pasja wg Św. Łukasza" sprzed 40