JERZY MARKUSZEWSKI nigdy nie uległ presji reżimu. Wolał utracić teatr, a potem stanowisko w Polskim Radiu niż układać się z bandytami. Niedawno mówił mi z bólem i gniewem, że to, co się dziś dzieje w TVP i publicznym radiu, przypomina mu dawne komunistyczne paskudztwo - pisze Adam Michnik w Gazecie Wyborczej.
Jurek był najwierniejszym z przyjaciół. Miał w sobie radość życia, trzeźwość sądu, odwagę myślenia i mówienia tego, co myśli. W latach STS stworzył instytucję kultową, która była azylem dla ludzi myślących niezależnie. Nigdy nie uległ presji reżimu. Wolał utracić teatr, a potem stanowisko w Polskim Radiu niż układać się z bandytami. Niedawno mówił mi z bólem i gniewem, że to, co się dziś dzieje w TVP i publicznym radiu, przypomina mu dawne komunistyczne paskudztwo. W stanie wojennym w jego mieszkaniu spotykali się ludzie podziemia, także poszukiwani. Przez wiele lat spotykaliśmy się u Zosi i Jurka Markuszewskich w drugi dzień świąt, żeby wspólnie dzwonić z życzeniami do Leszka i Tamary Kołakowskich. Nie umiem się pogodzić z myślą, że już więcej nie spotkam Jurka. Był niezawodnym i trwałym oparciem w moim życiu, podał mi rękę wtedy, kiedy było to niemodne. Nie bał się policji, a kiedy przestała być groźna, nie pr