"Czekając na Godota" w reż. Antoniego Libery w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Ciężko grać sztukę, której symbolika przeniknęła do języka potocznego. Słysząc "czekamy na Godota", widz uśmiecha się poufale... Przecież wiadomo, o co chodzi. Ekipa Narodowego zrobiła wiele, by z górą półwieczny tekst zabrzmiał świeżo, głównie przez delikatne zbalansowanie wygłupów i poczucia beznadziei Beckettowskich włóczęgów. Ten balans może się bujnąć, gdy przyjdzie widownia z kasy oglądać swoich ulubieńców; wypada jednak wierzyć, że ci dadzą odpór zbytniemu rozbawieniu. Zbigniew Zamachowski gra potworne zmęczenie i fizyczny ból; naturalna witalność aktora jest co chwila dramatycznie łamana. Wojciech Malajkat demonstruje resztki nadziei na usensownienie świata wbrew pewności, że wszystko jest absurdem. Jerzy Radziwiłowicz gra pusty patos króla, który zaraz będzie żebrakiem. Jarosław Gajewski - myślotok wylewający się bez celu z człowieka automatu, mądrość sprasowaną w starą płytę puszczaną w kółko. Kwartet tych c