"Zagłada ludu, albo moja wątroba jest bez sensu" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Łukasz Drewniak w Dzienniku - Kulturze.
Pamiętacie jeszcze Wernera Schwaba, prekursora brutalizmu, przedwcześnie zmarłego austriackiego skandalistę, wynalazcę tzw. dramatów fekalnych? Łódzki Teatr Jaracza rzuca na jego najsłynniejszy dramat nowe światło. W latach 90. wystawiał jego "Prezydentki" Krystian Lupa, Anna Augustynowicz zdefiniowała swój teatralny styl premierą sztuki "Moja wątroba jest bez sensu". Schwab szokował nie tyle obscenami i skatologią, ile karkołomną konstrukcją języka. Połamane, kalekie i stłuczone frazy Schwaba miały oddawać stan świadomości postaci nierozumiejących ani siebie, ani świata. Genialny przekład Jacka St. Burasa był poezją wyzwisk i obelg, kasakadą słów lejących się jak brudna woda z kranu. Łódzka premiera "Wątroby" to powrót Grzegorza Wiśniewskiego do dawnej fascynacji - dwa razy wystawiał "Prezydentki", a fragmenty innego dramatu Schwaba, bodaj "Antyklimaksu", kazał odgrywać młodej aktorce Zariecznej w Czechowowskiej "Mewie". Wiśniewski nie