Wszyscy zapowiadali tą kolejną premierę warszawskiego Teatru Wielkiego jako sensację; na poprzedzającą spektakl atmosferę złożyły się zapewne popularność kompozytora oraz debiut reżysersko-inscenizacyjny jednego z naszych najwybitniejszych scenografów Andrzeja Majewskiego.
Ulegając sam tej atmosferze, z niecierpliwym oczekiwaniem zastanawiałem się, co nas czeka po podniesieniu kurtyny. Wiedziałem przecież, że "Pasja" Krzysztofa Pendereckiego nie jest dziełem scenicznym, że jej miejsce jest na estradzie filharmonii, a chóry i orkiestra instytucji koncertowej łatwiej radzą sobie ż trudnym materiałem nowoczesnego dzieła niż zespoły wychowane na Verdim i Puccinim. Pierwsze wrażenie jest wstrząsające: kapitalny pomysł zlokalizowania chóru na wielkim, ruchomym i wyłaniającym się spod podłogi sceny podeście w kształcie krzyża, z podświetleniem głów chóru ubranych w kołpaki dające ciekawe refleksy - zasługuje na wszystkie komplementy. Od czasów scenografii Jana Kosińskiego do "Edipusa Rexa" Igora Strawińskiego - żaden pomysł scenograficzny z sytuowaniem chóru na scenie nie robił tak wielkiego wrażenia... Andrzej Majewski wykorzystuje tu również światła i tematy scenograficzne ukazywane w tle sceny z wykorzystaniem