EN

25.05.2009 Wersja do druku

Wąsy aż za uszy

"Starosta kaniowski". w reż. Marii Spiss w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Jednym z trzech ostatnich słów wyreżyserowanego przez Marię Spiss przedstawienia "Starosta kaniowski" jest słowo ruina bądź słowo gruz. Dobrze nie pamiętam, ale chyba gruz. Ruina to by jednak było coś. Ruina - brzmi dumnie. Ruina Warszawy po Powstaniu Warszawskim, ruina wież w Nowym Jorku, ruina miłości, wiary, nadziei. Ruina piękna. Czy słyszałeś o gruzie wątroby albo o poezji gruzu? Nie. Słyszałeś o ruinie wątroby i poezji ruin. Ruina to nie byle pętelka. Ruina to w istocie - budowla. W ruinie można żyć. Ruiną można się szczycić. Gruzem raczej nie. Gruz się wywozi bez fanfar, nawet gdy wypowiedziany jest tak, aż tak... nieomylnie? Gruz... Zbigniew Ruciński w roli tytułowego buca z kępką na łysej pale i wąsami długimi tak, że za uszy musi je zakładać - gruz mówi fenomenalnie. Jak to szło? Jak brzmiało w całości? "Gruzy mego życia"? "Gruz miłości mej"? A może: "Gruzy zakładu pracy"? Nie pamiętam. Umknęło, niestety. Lecz nigd

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Wąsy aż za uszy

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 121 online

Autor:

Paweł Głowacki

Data:

25.05.2009

Realizacje repertuarowe