Fantastycznym monodramem Krystyny Jandy "Biała bluzka" zakończył się w środę festiwal Solidarity of Arts. Dyskusyjnie wypadła natomiast "solidarnościowa" interpretacja "Makbeta" w Operze Bałtyckiej w niedzielę. Choć trwający ponad trzy tygodnie festiwal pokazał, że imprezy ze słowem "Solidarność" mogą być ciekawe i wartościowe, w przyszłym roku organizatorzy powinni pomyśleć o większej ilości wydarzeń otwartych dla szerszej publiczności - piszą Jakub Knera, Łukasz Stafiej na portalu Trójmiasto.pl.
Warto było czekać na spektakl "Biała bluzka" [na zdjęciu] w reżyserii Magdy Umer pół godziny dłużej (z powodu wypadku na linii kolejowej, aktorzy dotarli ze sporym opóźnieniem), gdyż fenomenalna rola Krystyny Jandy dosłownie wbijała w fotel i przez cały czas trwania przyciągał uwagę. Opowieść o młodej kobiecie mieszkającej w Polsce w latach 80. była fascynującym portretem społecznym, ukazującym świetnie kontekst politycznych realiów w trakcie stanu wojennego. Życiowe rozterki głównej bohaterki, Elżbiety, ukazane w formie dialogu, a jak się później okazało monologu z samą sobą, fantastycznie nakreśliły zderzenie emocjonalnego i racjonalnego spojrzenia na rzeczywistość. Krystyna Janda grała naturalnie, mówiąc niemal słowotokiem, charakterystycznym dla płci pięknej, czasem rozbawiając publiczność do łez, innym razem mówiąc poważnie o miłosnych i społecznych problemach bohaterki, a także nałogu alkoholowym. Spektakl będący ad