Weselna impreza, okraszona hitami "Chałupy welcome to", "Bania u Cygana", zakrapiana alkoholem i przypalona marihuaną szybko obdziera bohaterów z pancernej skóry, odsłaniając cały brud fobii i kompleksów - o "Weselu" w reż. Michała Zadary z Teatru STU prezentowanym podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych/Zadara.pl pisze Iga Dzieciuchowicz z Nowej Siły Krytycznej.
Wśród materiałów festiwalowych znalazłam tajemniczy, metalowy przedmiot i naiwnie pomyślałam, że mi się nie przyda. Po co komu w teatrze otwieracz do konserw? Organizatorzy WST okazali się jednak bardzo przenikliwi Po pierwszej części przedstawienia usłyszałam rozmowę dwóch eleganckich pań: Pani nr 1 (niezadowolona): A mi się nie podoba... Ja to nie lubię takiego teatru, to w ogóle nie jest teatr! Pani nr 2 (w tonie riposty): Ale Paszport Polityki dostał! W tym momencie z czeluści torby błysnął otwieracz i uśmiechnął się do mnie złowieszczo metalowym zębem Jedni głośno wyrażają swą dezaprobatę, inni wymownie milczą. Obok mnie siedziała para, która wymieniała się pogardliwymi minami, wzdychając i przewracając oczami. Gdy widownia grzmiała od śmiechu, szanowni państwo uparcie spoglądali na zegarek. Bo jak tu znieść dwie i pół godziny w kiblu, wśród pijanych i naćpanych gości weselnych? No cóż, chyba słusznie rozbito jajko n