Środki są różne, ale efekt finalny ten sam - osiem historii pokazujących osiem stereotypów i osiem światów, które w rzeczywistości marne miałyby szanse na spotkanie, ale przecież w zaświatach nie takie rzeczy są możliwe - o spektaklu "Był sobie Polak, Polak, Polak i Diabeł" w reż. Moniki Strzępki z Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu prezentowanym podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych pisze Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.
Już od samego rana wszystko zapowiadało nadciągającą katastrofę. Z nieba lał się rzęsisty deszcz, wspomagał go wiatr zrywający czapki z głów. Poranna kawa dziwnym trafem znalazła się na dopiero co założonej bluzce, a popołudniowa zupa okazała się za słona. Autobus nie przyjechał na czas, a w teatrze przywitała mnie tłumnie zgromadzona młodzież szkolna. Rozpacz ma sięgnęła granic wytrzymałości. W głowach kołatały się na przemian pytania "Za co?" i "Dlaczego?" Przez ułamek sekundy nawet pojawiła się diabolicznie niebezpieczna myśl, że może jednak się pomyliłam, że teatr nie jest mi przeznaczony. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, los zaczął z lekka podnosić kąciki ust i uśmiechać się do mnie. Zrazu nieśmiało, z każdą chwilą coraz serdeczniej, w końcu aż do rozpuku. Zza chmur wyszło słońce, a młodzież szkolna okazała się młodzieżą właśnie teatr opuszczającą. Ale najlepsze było dopiero przede mn�